sobota, 12 marca 2011

Japonia

Obraz widziany w TV, jak bezradny jest człowiek wobec żywiołu - nieopisany.
Tacy jesteśmy mali.

środa, 26 stycznia 2011

Powrót

Witam,
Dzisiaj dojrzałem do ponownego stawienia się na blogu.
W dwuszeregu zbiórka i czas powrócić do dobrego nałogu.

poniedziałek, 1 września 2008

I po szczycie

Spisali się chłopaki prawie, że na medal. Prawie bo i tak obstaję przy tym, że delegacja powinna być jedna i złożona z premiera i ministra MSZ. Ze szczytu zawiało spokojnym monsunowym wiatrem, który czeka na odpowiedź z Moskwy płynącą. Tak więc jedno już wiemy czekamy na kolejne wieści co dalej będzie.
Gustav'a oby z tego nie było. Z nadzieją czekam.

niedziela, 31 sierpnia 2008

UE a szczyt

Kiedy turysta wyrusza na szlak ma obrany cel. A kiedy jest to turysta w górach to tym celem jest przeważnie jakiś szczyt. Kiedy zbiera się cała świta UE, szczytów wydaje się być kilka.
Niezorganizowana grupa "turystów" UE wyrusza na szczyt. Ta grupa to? Polska delegacja. Oto mili Państwo okazuje się, że konstytucja jest jedna ale interpretacji wiele ... I podobnie interpretowane są zwyczaje UE. Zbliża się szczyt UE, który ma na celu ustalenie jednego głosu Europy w stosunku do działań Federacji Rosyjskiej. Spotkanie ma się odbyć w gronie premierów poszczególnych Państw, chyba że konstytucja danego Państwa mówi inaczej wtedy jest to prezydent. Nasza konstytucja mówi jasno i klarownie, że przedstawicielem Polski powinien więc być nie kto inny jak premier. Tutaj wyjawiła się sprytna akcja kancelarii prezydenta, która to wie najlepiej. No ale już dobrze dogadali się premier z prezydentem jest zgoda niech będzie.
Jednak tło jakie się rozegrało i to jak wypadamy na tle międzynarodowym to też ważna kwestia.
Konstytucja mówi jasno i wyraźnie co należy do obowiązków prezydenta, a co premiera. Czy w takim razie każdy ma prawo do własnej interpretacji? Czy jeżeli tej interpretacji podejmuje się głowa państwa to znaczy, że wszystko ma być zgodne z tą właśnie wizją? Czyż to nie jest zatrważające?
Każdy wie co zrobił Lech Kaczyński w sprawie Gruzji, jednak jak widać to za mało (dla niego). Retoryka i kunszt dyplomacji jaki ma w ręku prezydent budzi jednak grozę. Co z tego dalej wyniknie? Jestem ciekaw.
Jutro jest szczyt. Będzie nas wielu (Polaków). Moc delegacji jednak chyba nie polega na liczebności a na jakości, a jak z tą będzie to się okaże.

poniedziałek, 25 sierpnia 2008

Dzień trzeci i czwarty


Kolejne dni były równie ciekawe. W trzeci wyruszyliśmy do oceanarium w Budapeszcie. Oceanarium to nazywa się Tropicarium. Jedno z największych w tej części Europy. Jest to miejsce naprawdę ciekawe i warte zobaczenia szczególnie dla dzieci. Wchodzi się do kilku oddzielonych pomieszczeń. W jednych znajdujemy gady i płazy oraz ptaki, które latają nad głowami w wolnej przestrzeni danego pomieszczenia co jest dla niektórych dyskomfortem ale jak dla mnie bardzo fajne :) Jednak najciekawszą częścią tego oceanarium (jak sama też nazwa wskazuje) są akwaria. Zbiór niesamowitych gatunków ryb i raf kolarowych. Od przeróżnie kolorowych rybek po olbrzymich rozmiarów rekiny. Te drugie znajdują się w największym akwarium, przez które się przechodzi gdyż jest zrobiony przeszklony tunel i nad głowami pływają rekiny i płaszczki oraz wiele innych gatunków dużych ryb, których ja sam nie znam. Jedno ze zdjęć, któe mi wyszło przez te akwaria i jest dosyć dobrej jakości można podziwiać wyżej :) Spędziliśmy tam dużo czasu, siedząc sobie na łąweczkach ułożonych niczym w kinie i oglądaliśmy to olbrzymie akwarium z innej strony a w tle towarzyszyła nam muzyka łagodna i pasująca do tego akwenu (niczym w filmach przyrodniczych). Warto naprawdę warto to zobaczyć.
Dzień czwarty natomiast był dniem poświęconym leniuchowaniu, czyli poszliśmy na cały dzień do kompleksu basenów, których na Węgrzech nie brakuje. Od przeróżnych basenów po takie z leczniczymi wodami i gąrocymi źródłami. A do tego jeszcze sałny były dostępne, nie mówiąc już o słońcu i upale jaki nam towarzyszył co pozytywnie wpłynęło na kolor naszej skóry :)

środa, 13 sierpnia 2008

Dzień drugi

Ranek przywitał nas jak się później okazało rutynowo słońcem. Po zapoznaniu się działalności biura współpracy międzynarodowej na uczelni w Piliscabie zjedliśmy sobie na miejscu obiad i wyruszyliśmy na podbój Budapesztu. Obiad był w stołówce akademickiej mieszczącej się na terenie kampusu, za niewielką cenę zjedliśmy bardzo dużo, dwa obiady pełne aż miło :)
Postanowiliśmy poruszać się pieszo nie korzystając z środków komunikacji miejskiej. Za cel obraliśmy sobie: zamek, kościół świętego Macieja, wzgórze Gellerta i cytadele, zabytkowy most oraz parlament. A ponieważ sprzyjała pogoda plan się udał :) Idąc bez mapy szliśmy uliczkami Budapesztu tymi zawiłymi i nie tak dostępnych łatwo dla turystów, którzy to łatwym sposobem chcą dotrzeć do celu. Tutaj widzimy zdjęcie jednej z ulic prowadzącej do góry, do naszego pierwszego celu czyli kościoła. Wspinaliśmy się wytrwale. Spotkaliśmy także bardzo osobliwy i ciekawy pomnik/żeźbę (II zdjęcie) chłopca lecącego w dół. Mansfeld Peter bo tak się nazywał ten bohater narodowy Węgier. Był on ofiarą systemu komunistycznego, już jako dziecko wziął udział w powstaniu węgierskim 1956 roku. Zbierał broń wraz ze swoim kolegą, roznosił ulotki, jednym słowem bardo aktywny działacz sprzeciwiający się tym złowrogim siłą. Pojmano go jeszcze jak nie osiągnął wieku pełnoletności dlatego czekano na wykonanie wyroku do czasu jego pełnoletności. W dniu jego urodzin został powieszony a z winy kata jego agonia trwała aż 13 minut. Zasłużył na miano bohatera narodowego i takim też jest. Kościół św. Macieja w środku był niesamowity. Wszystkie ściany były pokryte ozdobnymi malowidłami dającymi złudzenie tapety, do tego liczne sceny biblijne robiły wrażenie. Ołtarze były nie wielkiego rozmiaru w stostunku do wysokości kościoła jednak stwarzały pewien "klimat" sackrum. Na Zamku Królewskim mieliśmy sposobność oglądać ciekawy dziedziniec i rzeźby. Kiedy jestem w takich miejscach próbuję się przenieść w czasy kiedy po dworze jeździły karoce, służba biegała i pracowała pieczołowicie, damy dworu w sukniach z fasonem nadającym charakter epoce w jakiej czas się roczy. I pomyśleć, że teraz my idziemy w całkiem innych ubraniach z aparatem cyfrowym w ręce :) uśmiech czasu. Następny cel to wzgórze Gellerta, które swoją nazwę zawdzięcza biskupowi o takim własnie nazwisku. Ów biskup ochrzcił Madziarów z polecenia króla Węgier Stefana, po śmierci jednak króla został on schwytany przez pogan, zamknięty w drewnianej beczce, w której były wbite gwoździe do środka i zepchnięty z tego wzgórza. Na samym szczycie znajduje się także pomnik Wolności (III zdjęcie) oraz cytadela obronna, w której teraz znajdują się restauracje, muzeum a obok jedna z najsłynniejszych dyskotek w Budapeszcie. Ze szczytu wzgórza roztacza się przepiękna panorama na całe miasto zarówno na Buda i Peszt :) Po zejściu ze szczytu szliśmy wzdłóż Dunaju i zmierzaliśmy w stronę Parlamentu (IV zdjęcie). Ta budowla robi wrażenie i śmieje się, że można ją pomylić z zamkiem :) Mieliśmy przygodę ze zrobieniem zdjęć do legitymacji studenckiej, którą chcieli nam wyrobić na uczelni. Zdjęcia robiliśmy a automacie w metrze. Obsługiwany automat był w języku węgierskim, mieliśmy przy tym tyle zabawy, że w sumie wyszło nam za dużo zdjęć. Takie wspomnienia kolekcjonować warto. Po długim spacerze ulicami Budapesztu udaliśmy się do naszej bazy w Piliscabie. A tam wieczór węgierski gdzie zostaliśmy poczęstowani gulaszem gotowanym nad ogniskiem w kotle przez tamtejszych studentów no i obowiązkowo do tego było wino :) Kolejny dzień minął sen nas mile przyjął :)

wtorek, 12 sierpnia 2008

Krótka notka polityczna

Świeżo po wysłuchaniu przemowy prezydenta Lecha Kaczyńskiego na wiecu w Tibilsi (Gruzja) zastanawiam się co z tego wyniknie. Znany jest prezydent z dość mało dyplomatycznych zachowań szczególnie względem Rosji. Nie popieram działań Rosji oj nie i to kategorycznie się temu sprzeciwiam. Solidaryzować się także należy jednak chyba najważniejsze jest dbanie o bezpieczeństwo swojego kraju, a dziś ono zostało szarpnięte, sposobów solidarności jest wiele. dlaczego zostało przyjęty sposób tak mocny? Rosja tylko czeka na pretekst by później wszystko sobie o brać w sobie tylko wygodne słowa (tak jak z Gruzją) by mieć pretekst, własne wytłumaczenie. Oby nie poszło za ostro po dzisiejszym wystąpieniu prezydenta (słowa czasem warto warzyć szczególnie w dyplomacji).